Taaaaak...
Żeby nie było, że tylko egzotyczna roślinność, słońce i plaża.
Otóż jest jeszcze druga strona hiszpańskiej przygody, a na imię jej: biurokracja.
Wszelkie formalności zalatwia się tu na policji, ale tylko w jej głównej siedzibie - w Maladze.
Każdy, kto chce się tu osiedlić przynajmniej na pierwsze 90 dni potrzebuje numeru NIE (Número de Identificación de Extranjero).
Radek, ma to już za sobą i jest szczęsliwym posiadaczem Certificado de registro de ciudadano de la Unión (zdjęcie).
Teraz "instrukcja obsługi" (dla cierpliwych) :)
Aby otrzymać NIE należy:
- wstać skoro świt i udać się na posterunek policji
- znaleźć miejsce parkingowe
- stanąć w kolejce nr 1, by otrzymać formularz EX-15 do wypełnienia
- dowiedzieć się, że potrzebujesz kopii paszportu
- dowiedzieć się, że na policji nie ma ksero udostępnianego zwykłym śmiertelnikom
- wypełnić formularz
- stanąć w kolejce nr 2, by zapłacić 10,95 Euro (opłata urzędowa)
- dowiedzieć się, że potrzebujesz skopiować to, co właśnie wypełniłeś (znaleźliśmy na to sposób: wypełniliśmy drugi formularz :))
- dowiedzieć się, że czeka Cię kolejka nr 3. To jest bardzo specjalna kolejka, albowiem znajduje się przed budynkiem, gdzie trzeba stanąć za tabliczką z informacją, że jest to "kolejka specjalna" dla Extranjeros, czyli obcokrajowców. I jak na taką kolejkę przystało: napisy są po hiszpańsku, a tabliczka z każdym kwadransem przesuwana jest przez groźnego pana policjanta coraz bardziej w kierunku słonecznego dziedzińca. A co! Przyjechali do Hiszpanii niech się grzeją.
Dobrze, że kolejka to po hiszpańsku "cola". Przynajmniej brzmi orzeźwiająco :)
- Co ok. 20 minut z czeluści posterunku wychyla się pan policjant (mówiący tylko po hiszpańsku), który przegląda papiery kolejkowiczów i sobie tylko znanym systemem wskazuje wybrańców do wejścia. Do kolejki nr 4 rzecz jasna.
- Tu miła niespodzianka, bo kolejki nr 4 są dwie. Jedna dla przybyszy z UE, druga dla pozostałych. Stoimy w pierwszej i jesteśmy pierwsi :)
- Przemiła Pani zaprasza nas do biurka. Dodam, że to pokój obsługi obcokrajowców. Zgadnijcie, czy Pani mówi w jakimś innym języku niż hiszpański? NIE! :) To oczywiście nasz problem, że nie znamy języka kraju, w którym mieszkamy, ale chociaż tu przydałoby się nieco angielskiego...
- Składamy papiery. Mamy wrócić za tydzień.
- Wracamy po 9 dniach (tak na wszelki wypadek). Radek znów bierze wolne w pracy. Jedziemy, szukamy miejsca parkingowego. Wiki tradycyjnie zbuntowana (jak to w aucie). Stajemy w kolejce. Wchodzę już po 10 minutach. Odbieram kartkę z numerem NIE, i ...
- Jak byk stoi, że na imię mi AGNIESZCA...
- Wracam, pokazuję paszport, formularze, potwierdzenia i zapewniam, że od lat poand 30-tu nazywam się AGNIESZKA
- Pan policajnt zabiera papiery i znika.
- Po powrocie mówi "sorry" i pokazuje na kalendarzu, że mam wrócić w poniedziałek...
A czeka mnie jeszcze to samo z "Certificado de registro de ciudadano de la Unión", czyli papierkiem uprawniającym do pobytu dluższego niż owe 90 dni. Jednak żeby to dostać musimy mieć "acio-pacio", ale o tym innym razem :)
Żeby nie było, że tylko egzotyczna roślinność, słońce i plaża.
Otóż jest jeszcze druga strona hiszpańskiej przygody, a na imię jej: biurokracja.
Wszelkie formalności zalatwia się tu na policji, ale tylko w jej głównej siedzibie - w Maladze.
Każdy, kto chce się tu osiedlić przynajmniej na pierwsze 90 dni potrzebuje numeru NIE (Número de Identificación de Extranjero).
Radek, ma to już za sobą i jest szczęsliwym posiadaczem Certificado de registro de ciudadano de la Unión (zdjęcie).
Teraz "instrukcja obsługi" (dla cierpliwych) :)
Aby otrzymać NIE należy:
- wstać skoro świt i udać się na posterunek policji
- znaleźć miejsce parkingowe
- stanąć w kolejce nr 1, by otrzymać formularz EX-15 do wypełnienia
- dowiedzieć się, że potrzebujesz kopii paszportu
- dowiedzieć się, że na policji nie ma ksero udostępnianego zwykłym śmiertelnikom
- wypełnić formularz
- stanąć w kolejce nr 2, by zapłacić 10,95 Euro (opłata urzędowa)
- dowiedzieć się, że potrzebujesz skopiować to, co właśnie wypełniłeś (znaleźliśmy na to sposób: wypełniliśmy drugi formularz :))
- dowiedzieć się, że czeka Cię kolejka nr 3. To jest bardzo specjalna kolejka, albowiem znajduje się przed budynkiem, gdzie trzeba stanąć za tabliczką z informacją, że jest to "kolejka specjalna" dla Extranjeros, czyli obcokrajowców. I jak na taką kolejkę przystało: napisy są po hiszpańsku, a tabliczka z każdym kwadransem przesuwana jest przez groźnego pana policjanta coraz bardziej w kierunku słonecznego dziedzińca. A co! Przyjechali do Hiszpanii niech się grzeją.
Dobrze, że kolejka to po hiszpańsku "cola". Przynajmniej brzmi orzeźwiająco :)
- Co ok. 20 minut z czeluści posterunku wychyla się pan policjant (mówiący tylko po hiszpańsku), który przegląda papiery kolejkowiczów i sobie tylko znanym systemem wskazuje wybrańców do wejścia. Do kolejki nr 4 rzecz jasna.
- Tu miła niespodzianka, bo kolejki nr 4 są dwie. Jedna dla przybyszy z UE, druga dla pozostałych. Stoimy w pierwszej i jesteśmy pierwsi :)
- Przemiła Pani zaprasza nas do biurka. Dodam, że to pokój obsługi obcokrajowców. Zgadnijcie, czy Pani mówi w jakimś innym języku niż hiszpański? NIE! :) To oczywiście nasz problem, że nie znamy języka kraju, w którym mieszkamy, ale chociaż tu przydałoby się nieco angielskiego...
- Składamy papiery. Mamy wrócić za tydzień.
- Wracamy po 9 dniach (tak na wszelki wypadek). Radek znów bierze wolne w pracy. Jedziemy, szukamy miejsca parkingowego. Wiki tradycyjnie zbuntowana (jak to w aucie). Stajemy w kolejce. Wchodzę już po 10 minutach. Odbieram kartkę z numerem NIE, i ...
- Jak byk stoi, że na imię mi AGNIESZCA...
- Wracam, pokazuję paszport, formularze, potwierdzenia i zapewniam, że od lat poand 30-tu nazywam się AGNIESZKA
- Pan policajnt zabiera papiery i znika.
- Po powrocie mówi "sorry" i pokazuje na kalendarzu, że mam wrócić w poniedziałek...
A czeka mnie jeszcze to samo z "Certificado de registro de ciudadano de la Unión", czyli papierkiem uprawniającym do pobytu dluższego niż owe 90 dni. Jednak żeby to dostać musimy mieć "acio-pacio", ale o tym innym razem :)